wtorek, 11 lutego 2014

Rozdział 3


Tym razem ustawiłam sobie budzik, który zadzwonił o 6 30, więc miałam jeszcze chwilę, aby poleżeć.  Cały czas myślałam, o dzisiejszym dniu. Przyznaję, że zaczęłam się stresować. Chciałam żeby wszystko się udało, żeby  każdy był zadowolony, a przede wszystkim żeby ONI mnie polubili. O to bałam się najbardziej. Chciałam żeby była między nami współpraca, żebyśmy się nie kłócili i rozumieli. Ale nic nie mogło mi tego zapewnić. Miałam już dość myślenia o tym wszystkim, ponieważ stresowałam się coraz bardziej.  Wstałam więc z łóżka i udałam się do łazienki, tam obmyłam twarz pod bieżącą wodą, po czym dokładnie wytarłam. Wychodząc zauważyłam że Charlie siedzi w kuchni. Poszłam więc do niego ciepło się witając:
-Hej braciszku. I jak tam?
-Mam cholernego kaca. Podasz mi mleko? - odparł, opierając się o blat.
-Jasne.- otworzyłam, więc lodówkę i wyciągnęłam karton, nalewając zawartość do szklanki. - Proszę. - powiedziałam, stawiając szkło na blacie, równocześnie dosiadając się.
-Dzięki. - odparł, wypijając duszkiem zawartość.
-Dobra, ja idę umyć włosy i się ubrać. - powiedziałam wstając z krzesła . - A ty weź sobie jakąś witaminę to pomoże.
-Dobra wezmę, dzięki. - odparł, a ja zniknęłam za drzwiami kuchni. Udałam się prosto do łazienki. Tam umyłam dokładnie włosy, po czym spłukałam i dokładnie wytarłam. Sądziłam, że nie wyschną mi na czas, więc je lekko podsuszyłam. Po wykonaniu tych czynności, poszłam do swojego pokoju. Przebrałam się w leginsy i dłuższą bluzkę na ramiączkach. Do torby spakowałam, wodę, telefon i inne drobiazgi.  Podmalowałam się jeszcze, po czym udałam się do przedpokoju w celu ubrania trampek. Gdy byłam już gotowa, spojrzałam na zegar, dochodziła godzina 7 40. "Nie uda mi się dojść tam na szans! " pomyślałam, po czym zaczęłam panikować. W ostateczności zawołałam Charliego:
- Co jest? - zapytał.
-Nie zdążę! Charlii nie zdążę!- krzyknęłam .
- Spokojnie ja cię zawiozę. - powiedział.
-Okej czekam w samochodzie, śpiesz się. -Po paru sekundach, biegł już w stronę pojazdu, zakluczając za sobą drzwi.
-Szybko odpalaj! - krzyknęłam, cała się trzęsąc.
-Ej Mandy, spokoje już ruszamy. - odpowiedział, patrząc na mnie wzrokiem mówiącym " opanuj się! ". Po tych słowach byłam już cicho. Starałam się wyrównać oddech. Punktualnie o godzinie 8 00, byliśmy na miejscu. Zgrabnym i szybkim ruchem wydostałam się z auta, żegnając się z Charliem. Wbiegłam do wielkiego budynku, zdyszana a jednocześnie bardzo zestresowana. Zanim podeszłam do sekretarki, uspokoiłam swój oddech i poprawiłam ciuchy, bo wyglądałam jakbym uciekała przed jakimś potworem. Całkiem zapomniałam o tym, że mam astmę i po takim biegu mogłabym dostać ataku. Tak się jednak nie stało. Na szczęście. Gdy skierowałam się w stronę kobiety stojącej za biurkiem, zobaczyłam, że z długiego korytarza wyłania się znajoma mi twarz.
- Ooo dzień dobry pani Mandy! - powiedział przyspieszając kroku. Był to pan Higgins.
-Dzień dobry! - odpowiedziałam podając mu dłoń.
-A więc chodźmy. - powiedział, po czym ruszył przed siebie. - Pokażę ci gdzie co jest.
- Dobrze już idę. - odparłam ruszając za nim. Szliśmy tym samym korytarzem, którym przyszedł. Po obu stronach było pełno drzwi. Spokojnie tłumaczył mi gdzie co jest. I tak będę miała trudności z zapamiętaniem tych pomieszczeń, ale jakoś sobie poradzę. Na samym końcu skręciliśmy w prawo. Tam znajdowały się już większe drzwi. Serce zaczęło mi bić szybciej, bo wiedziałam że "to już tu".
- Jesteśmy na miejscu. Za tymi drzwiami jest wielka sala. Tutaj chłopaki głównie ćwiczą i grają w piłkę nożną. Zdarza się, że śpiewają ale to rzadko. Jesteś gotowa? Możemy wejść? - zapytał. Wiedziałam, że mu się śpieszy jednak nie okazywał tego. Grzecznie czekał na moją odpowiedź. Chwilę się wahałam, ale wzięłam głęboki wdech i powiedziałam:
- Tak jestem gotowa.
-Świetnie, tylko uprzedzam że może tam być lekki chaos.- uśmiechnęłam się tylko, po czym on otworzył drzwi i wskazał gestem ręki abym weszła. Po przekroczeniu progu, pierwsze co rzuciło mi się w oczy to blondyn, który biegał na ..... samych majtach! Zrobiłam wielki wyszczerz z wrażenia. Nigdy się z czymś takim nie styknęłam. Nawet Charlie nigdy nie chodził po domu w samych majtkach. Zastanawiało mnie dlaczego nie jest ubrany. Dopiero gdy się otrząsnęłam z tego widoku, zobaczyłam loczka, który trzymał w ręku białą koszulę oraz mulata, który uciekał z czarnymi spodniami. Obstawiałam, że to oni go rozebrali " do rosołu" i uciekli. Za to jeszcze dwaj inni szatyni kukali się ze śmiechu na posadzce. Pan Higgins się nie mylił. To był konkretny chaos." Może to nie są wcale tacy sztywniacy, za jakich ich miałam". Pomyślałam uśmiechając się sama do siebie. Przez około dwie minuty pan Higgins starał się ich uspokoić, bez skutku. Dopiero gdy powiedział:
- Mamy gościa, może trochę kultury co?- chłopaki automatycznie skierowali wzrok na mnie. Poczułam się niezręcznie, więc  spuściłam wzrok. Ci dwaj jak poparzeni wstali z ziemi i znaleźli się zaraz obok swojego menadżera. Loczek i mulat szybkim ruchem oddali blondynowi ciuchy, a ten szybko się ubrał. Gdy obserwowałam co się dzieje, nie mogłam powstrzymać śmiechu, z każdą chwilą mój uśmiech się powiększał, na darmo próbowałam zachować powagę. Gdy wszyscy byli już gotowi, stanęli naprzeciwko mnie w rządku. Czułam się jak jakaś ważna osoba, a wcale nią nie byłam. Nie lubiłam być w centrum uwagi. To mnie krępowało. Po chwili pan Higgins powiedział:
-A więc to jest Louis Tomlinson- wskazał na jednego z tych, którzy kulali się ze śmiechu- to jest Liam Payne- wskazał na jego towarzysza- to Harry Styles- przedstawił loczka- ten blondyn to Niall Horan, a ten ostatni to Zayn Malik. - Wszyscy zgodnym chórkiem przywitali się ze mną. Gdy chciałam również się przedstawić, pan Paul powiedział:
-Chłopaki, a to jest Mandy Carter, będzie waszą choreografką.
-Cześć. - powiedziałam z uśmiechem. Wszyscy wpatrywali się we mnie jak w obrazek, tylko Zayn patrzał się na mnie jak by zobaczył ducha. Zaczęło mnie to krępować, więc zapytałam go wprost:
- Czy coś nie tak?- mulat szybko się otrząsł i powiedział przez zęby:
-Nie, nie wszystko okej.
- Dobra, poznaliście się więc ja już pójdę.Rozgość się Mandy- wtrącił się pan Higgins.
-Dziękuję. -odpowiedziałam.
-A wy chłopaki, zachowujcie się i nie wykończcie mi dziewczyny. - powiedział śmiejąc się.
-Możesz być spokojny Paul. - wtrąci Harry, uśmiechając się.
-No mam nadzieję. Dobra idę, do zobaczenia dzieciaki. - odpowiedział, po czym zniknął za drzwiami. Nie zdążyliśmy mu nawet odpowiedzieć. Zapadła niezręczna cisza. Wiedziałam jednak, że jako ich choreografka powinnam coś powiedzieć. " Nie masz się czego wstydzić, przecież to twoja praca" pomyślałam. Od razu zrobiło mi się lepiej, więc powiedziałam z uśmiechem:
-Dobra chłopaki, na początek mam małą prośbę. Chcę abyście wykonywali moje polecenia i mieli do mnie szacunek. Da się załatwić?
-Jasne! - powiedzieli równo.
-Super, więc idźcie się przebrać i zrobimy rozgrzewkę. - powiedziałam, po czym usiadłam na krześle a wszyscy poszli wykonać moje polecenie. No prawię wszyscy. Zayn był już w dresach,więc podszedł do mnie dosiadając się. Spojrzałam na niego kontem oka. Ten również się na mnie patrzał, więc gdy nasze oczy się spotkały, szybko odwróciliśmy wzrok w przeciwne strony. Była to trochę dziwna sytuacja, parsknęłam śmiechem. Jak na złość przypomniał mi się jeszcze początkowy obraz, więc tym bardziej zaczęłam się śmiać. Mulat spojrzał na mnie z uśmiechem:
-Z czego się śmiejesz?- po usłyszeniu jego męskiego, a zarazem czystego głosu od razu się opanowałam.
-Z niczego, coś mi się przypomniało i tyle. - odpowiedziałam z uśmiechem. Po raz kolejny spojrzeliśmy na siebie. Strasznie mnie to krępowało, więc gdy zobaczyłam resztę chłopaków, od razu wstałam ze swojego miejsca i skierowałam się w ich stronę.
-Dobra chłopaki. Zacznijmy rozgrzewkę. - po tych słowach, zaczęłam wydawać im polecenia. Wszystko wykonywali starannie i sumiennie, czasami tylko jeden drugiego popychał, ale nie przeszkadzało mi to. Przynajmniej była luźna atmosfera.
Kiedy zrobiliśmy sobie przerwę, by napić się wody i odpocząć poprosiłam ich by pokazali co umieją. Jako pierwszy wyrwał się Niall. Kazałam mu, więc stanąć na środku parkietu i zaprezentować swoje ruchy. Z resztą chłopaków usiedliśmy na krzesłach. Traktowałam to bardzo poważnie, ale oni cały czas śmiali się pod nosem. Gdy blondyn był już gotowy, pokazałam twierdząco głową, że może zaczynać. To co zaczął wyprawiać, nie nazwałabym nawet tańcem<klik>. W zasadzie nie wiem co to było. Wszyscy zaczęli się głośno śmiać, oprócz mnie. Uraziła mnie jego postawa. Sądziłam, że traktują mnie poważnie, a tak naprawdę uważają, że to w ogóle nie jest praca, tylko zwykła zabawa. Przynajmniej ja tak to zrozumiałam. Wstałam, więc z miejsca, wzięłam torbę i skierowałam się w stronę drzwi. Gdy już miałam wychodzić usłyszałam... no właśnie nic nie słyszałam. Tylko ciężkie oddechy całej piątki. Odwróciłam się, aby zobaczyć dlaczego nagle wszystko ucichło. Chłopaki siedzieli na podłodze  wlepiając swoje oczy w moją osobę. Tym razem się nie speszyłam. Byłam za bardzo wściekła. Nie chciałam na nich krzyczeć, bo to nie w moim stylu. Wzięłam więc głęboki wdech i powiedziałam:
-Jeżeli uważacie, że to co robię jest nic nie warte i śmieszne, to ja się zmywam. Dzięki, że byliście szczerzy i pokazaliście co tak naprawdę myślicie. Znajdźcie sobie kogoś innego, ja nie będę się męczyć. Cześć. - czułam, że łzy napływają mi do oczu, nie chciałam jednak pokazać, że mnie to zabolało, mimo tego, że tak właśnie było. Opuściłam szybko pomieszczenie, kierując się w stronę wyjścia. Gdy całkowicie wyszłam z budynku, skierowałam się w stronę ławki. Musiałam usiąść, i trochę odreagować. " Nie będą mnie żadne gwiazdunie obrażać. Znam swoją godność i wiem, że to co robię jest ciężką pracą. " pomyślałam w duchu. To mi odrobinę pomogło, ale nadal czułam się źle. W pewnym momencie usłyszałam, że ktoś mnie woła. Odwracając głowę,  modliłam się tylko by to nie był któryś z nich. Na szczęście był to pan Paul. Gdy znalazł się naprzeciwko mnie zapytał:
-A co ty tu robisz? Nie powinnaś z nimi ćwiczyć?
-To się nie uda. Oni nie traktują moją pracę poważnie, nie chcę pracować z takimi ludźmi. - powiedziałam przez zęby.
-To znaczy, że chcesz odejść?- zapytał drżącym głosem. Te słowa dały mi do myślenia. Z jednej strony sprawili mi przykrość, ale za to z drugiej całkiem nieźle się dogadywaliśmy, a po za tym potrzebowałam tej pracy. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Zdecydowałam się jednak na  słowa:
- Czy mogłabym przyjść tu jutro, o tej samej godzinie co dzisiaj i odpowiedzieć panu na to pytanie? Muszę się porządnie zastanowić.
-Jasne nie ma problemu. Przepraszam cię za nich i obiecuję, że wyjaśnię z nimi tą sprawę. Mam nadzieję, że nie odejdziesz.
-Zastanowię się. Do widzenia. - powiedziałam wstając z ławki.
-Do widzenia. - odpowiedział kierując się w stronę budynku. Nie chciałam dzwonić po Charliego, ponieważ na pewno jeszcze pracował. Postanowiłam, więc przejść się. Idąc w stronę domu, cały czas myślałam o tym czy zostać, czy odejść. " A może to ty zareagowałaś zbyt ostro? Musisz liczyć się z tym, że oni mają inne poczucie humoru i tak naprawdę nie mieli zamiaru cię obrazić ". pomyślałam. W zasadzie tak mogło być, ale to nie zmienia faktu, że mogli najpierw pomyśleć a potem zrobić. Nie mają przecież pięciu lat. Droga minęła mi dość szybko. Po odkluczeniu domu, weszłam do przedpokoju w celu ściągnięcia butów.Gdy wykonałam tą czynność, poszłam pod prysznic. Zimna woda spływała po moim, ciele a ja poczułam się lepiej. Po umyciu każdej części cała, wyszłam owijając się ręcznikiem. Szybko przemieściłam się do swojego pokoju, po założeniu czystej bielizny, zajrzałam do szafy. Zdecydowałam się na krótkie spodenki i top. Po ubraniu się, rozczesałam włosy lekko podsuszając. Dochodziła godzina 12 00. Poczułam burczenie w brzuchu. Od rana piłam tylko wodę, wiec skierowałam się do kuchni. Tam zabrałam się za robienie jajecznicy. Po sporządzeniu posiłku, zabrałam je do salonu. Jedząc usłyszałam  dzwonek do drzwi. Szybko wytarłam twarz, po czym pobiegłam w ich stronę. Po  otworzeniu drzwi moim oczom ukazał się.....

________________________________________________________
Co tu dużo pisać..... wstawiłam ten rozdział z czystej nudy, bo miałam napisany. Nie będę już pisać, bo to jednak nie dla mnie Paa :)

środa, 18 grudnia 2013

Rozdział 2

Obudził mnie Charlie, mówiąc że jest już po dziesiątej. Wzięłam telefon do ręki i wybiłam numer, który  sobie zapisałam. Zanim wcisnęłam zieloną słuchawkę nabrałam głęboki wdech powtarzając sobie w myślach, że wszystko będzie dobrze. Po chwili zadzwoniłam. Pierwszy sygnał, drugi sygnał, trzeci... nareszcie ktoś podniósł słuchawkę mówiąc :
- Tak słucham?
-Dzień dobry - zaczęłam - Ja dzwonię w sprawie tego ogłoszenia.
- Rozumiem. Spotkajmy się, więc za dwie godziny w centrum miasta, w kawiarence, dobrze?
-Oczywiście. Do widzenia.
-Do widzenia - usłyszałam po czym się rozłączyłam. Chwilię jeszcze posiedziałam, po czym wstałam kierując się w stronę szafy. Wybrałam krótkie spodenki i t-shirt, tak czy siak się przebiorę więc to w czym chodziłam po domu nie miało najmniejszego znaczenia. Po ubraniu się, poszłam do łazienki. Wkładając ręce pod bieżącą wodę obmyłam sobie twarz orzeźwiającą wodą i dokładnie wytarłam ręcznikiem, wyszczotkowałam jeszcze zęby i udałam się do kuchni w celu sporządzenia śniadania. Charliego już nie było, pojechał do pracy. Nie chciało mi się robić czegoś skomplikowanego, więc zabrałam się za robienie kanapek. Po wykonaniu czynności, zaparzyłam herbatę i usiadłam do stołu. Minęła już godzina. Coraz bardziej się stresowałam. Po skonsumowaniu posiłku, posprzątałam po sobie, po czym poszłam do swojego pokoju. Nie wiedziałam co ubrać, a raczej nie wiedziałam co będzie najbardziej stosowne na takie spotkanie, w końcu jednak zdecydowałam się na miętową sukienkę, a  do tego wybrałam czarne koturny<klik>. Po założeniu tego zestawu, ponownie udałam się do łazienki. Tam zrobiłam lekki makijaż i rozczesałam włosy zostawiając je rozpuszczone. Nie robiąc nic więcej ze swoim wyglądem wyszłam z domu zabierając torebkę oraz siwi.  Przekluczyłam dom i ruszyłam w stronę miasta. Z każdym korkiem stresowałam się coraz bardziej. Nie wiedziałam czy mi się uda  zdobyć tą pracę, jednak miałam taką nadzieję. Po dziesięciu minutach byłam już w centrum, kierując się w stronę kawiarenki. Była tylko jedna w tej okolicy, więc nie miałam żadnych trudności. Po wejściu do pomieszczenia, od razu zawiesiłam wzrok na ciemnym mężczyźnie po czterdziestce siedzącym przy pierwszym stoliku. Miał bardzo sympatyczną twarz co sprawiało, że stres znikał. Z nadzieją, że to właśnie ten mężczyzna, z którym rozmawiałam przez telefon podeszłam do stolika grzecznie się witając.  Wstając ze swojego miejsca odpowiedział :
- Dzień dobry. To z tobą rozmawiałem przez telefon prawda?
-Tak to prawda. Nazywam się Mandy Carter . - odpowiedziałam, wyciągając dłoń.
- Paul Higgins. Miło mi cie poznać. - przedstawił się równocześnie, całując moją dłoń. - Może usiądziesz?
- Z chęcią. - odparłam zajmując miejsce. - Proszę, to moje CV. - podałam podając mu kartę z moimi osiągnięciami.
- Dziękuję. - powiedział po czym zaczął czytać. Nie pozostało mi nic innego jak tylko czekać. Po około 2 minutach oznajmił:
- No proszę,skończyłaś szkołę taneczną jako szóstkowa uczennica.
- Tak to prawda. Między innymi dlatego chcę dostać tą pracę. - powiedziałam zdecydowanie.
- No dobrze, wezmę cię na próbę, jeżeli się sprawdzisz to  porozmawiamy o dalszej
współpracy.- Po tych słowach stres kompletnie mnie opuścił. Na mojej twarzy pojawił się szczery uśmiech, jednak on po chwili dodał:
- Mam nadzieję, tym razem trafiłem na osobę, która poradzi sobie z moimi chłopcami. - po tych słowach zaśmiał się, jednak ja patrzałam na niego pytającym wzrokiem. - Pozwól, że ci wyjaśnię. - powiedział opierając się łokciami o blat. - Jestem menadżerem, zespołu One Direction... -  w tym momencie, wypowiedź przerwał mu  dzwoniący telefon. Przeprosił i odszedł od stołu. Miałam chwilę, aby przeanalizować sobie jego ostatnie słowa. "Menadżer One Direction?! Ja mam uczyć tańca One Direction?! Ale jak to ?! " zaczęłam panikować, myślałam że będzie to jedna osoba, góra dwie, albo że mam poprowadzić jakąś grupę, ale nie sądziłam, że będzie to pięć sławnych chłopaków. To był szok, nawet przebrnęła mi przez głowę myśl, że powinnam zrezygnować, jednak od razu przypomniałam sobie, że potrzebuję pieniędzy, aby pomóc Charliemu, poza tym nie po to chodziłam do szkoły tańca, aby teraz tchórzyć. " Dasz sobie radę Mandy! " powtarzałam w myślach. "Będzie dobrze". Z moich myśli wyrwał mnie pan Higgins.
- Przepraszam, ale muszę już lecieć. A więc przyjmujesz tę pracę? - zapytał. Głos mi się trochę zawahał jednak odpowiedziałam stanowczo:
-Zgadzam się.
-Świetnie! A więc zaczynasz od jutra. Zjaw się w studiu o godzinie  8 00. Wiesz gdzie to jest?
-Tak wiem.
- A więc do jutra. Mam nadzieję, że się pojawisz. Do widzenia.
- Na pewno się pojawię, do zobaczenia. - odparłam, po czym wstałam i również wyszłam z kawiarni. Dochodziła godzina 13 00, stwierdziłam, że nie ma sensu wracać do domu, bo i tak będę się nudzić. Udałam się więc do parku, który znajdował się pięć minut od miasta. Gdy doszłam do celu, usiadłam na pierwszą wolną ławkę i wyciągnęłam słuchawki. Włączając piosenkę, zatopiłam się w muzyce, jednak cały czas w głowie miałam słowa pana Higginsa : " Mam nadzieję, tym razem trafiłem na osobę, która poradzi sobie z moimi chłopcami." " O co mu mogło chodzić? Przecież to profesjonaliści, na pewno zachowują się przyzwoicie i podchodzą do sławy poważnie, nie wygłupiają się. Na pewno są jak  inne rozwydrzone gwiazdeczki, ciągle grymaszą, obrażają się, mają swoje zachcianki. Nie rozumiem o co chodziło ich menadżerowi. Myślę, że poradzę sobie z ich zmianami nastroju. Jestem cierpliwa i wyrozumiała, nawet dla takich gwiazdeczek." Gdy sobie wszystko analizowałam w głowie, poczułam czyjeś ręce na swoich oczach. Nie musiałam długo główkować kto to, ponieważ wszędzie poznałabym te perfumy.
-Charlie, wiem że to ty. - powiedziałam śmiejąc się.
- Brawo, zgadłaś. Hej siostra ! - odsłonił mi oczy witając się, równocześnie siadając obok mnie. - I jak poszła ci rozmowa?
- Nie udało się. - chciałam go nabrać, więc skłamałam spuszczając głowę, na znak że jest mi smuto. Oczywiście się nabrał, nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Objął mnie ramieniem mówiąc:
-Ojj Mandy, nic się nie stało poszukasz czegoś innego. - nie wytrzymałam, wybuchnęłam głośnym śmiechem, a Charlie zdezorientowany, spojrzał się na mnie po czym zrozumiał, ze to żart. Udał, że się obraził.
- Charlie ty nie umiesz kłamać. - powiedziałam przytulając się do niego. Po paru sekundach odwrócił się w moją stronę, również wybuchając śmiechem.
- Ty kłamczucho jedna! - krzyknął, po czym zaczął mnie gilać. Znowu zachowywaliśmy się jakbyśmy byli małymi dziećmi. Po paru minutach, obaj się opanowaliśmy, po czym Charlie powiedział:
- A teraz tak na serio. Jak ci poszło?
- No dostałam tą pracę. Mam przyjść jutro o 8 00 do tego studia co mi pokazałeś.
- Ooo, aż tam? To kogo ty będziesz uczyć tego tańca?- zapytał.
- Nie uwierzysz. Będę uczyć zespół One Direction. - zatkało go. Spodziewałam się takiej reakcji, jednak nie chciałam żeby milczał, więc szturchnęłam go na znak, że ma coś odpowiedzieć.
- No proszę. Gratuluje siostra! Jestem z ciebie dumny. - oznajmił, przytulając mnie. - Musimy to uczcić.
- Jak?- zapytałam.
- Idziemy do baru, chodź! - wstał, łapiąc mnie za rękę. Skierowaliśmy się, w stronę baru, który znajdował się kawałek od parku. Gdy doszliśmy na miejsce, Charlie otworzył mi drzwi i razem weszliśmy do wielkiego pomieszczenia. Naszym celem był bar z drinkami, więc tam się udaliśmy. Poprosiłam barmankę o coś słabszego, ponieważ jutro muszę być wypoczęta a nie na kacu. Charlie oczywiście musiał zaszaleć i poprosił o wódkę.
-Wznoszę toast, za moją najukochańszą siostrę. - powiedział podnosząc kieliszek w górę.
- A ja wznoszę toast za nas. - oznajmiłam, po czym również podniosłam swoją szklankę. Obiliśmy naczynia o siebie, na znak tego toastu po czym, wypiliśmy zawartość. Cały czas rozmawialiśmy, śmialiśmy się, a Charlie pił kieliszek za kieliszkiem. Po 2 godzinach był kompletnie pijany. Postanowiłam, więc wyjść z nim z budynku i zadzwonić po taksówkę, ponieważ nie dam rady iść z nim pieszo. Tak jak chciałam tak też zrobiłam. Wyszłam i posadzając Charliego na ławce zadzwoniłam po taksówkę. Kierowca od razu się zjawił otwierając mi drzwi samochodu i pomagając bratu wsiąść do pojazdu. Powiedziałam gdzie ma nas zawieść, po czym ruszyliśmy.  W pięć minut byliśmy na miejscu. Wysiadłam, równocześnie zapłacając  kierowcy. Charliemu jakimś cudem udało się wyjść z samochodu samodzielnie. Kładąc swoją rękę na moim ramieniu, ruszyliśmy w stronę drzwi. Zgrabnym ruchem wyciągnęłam kluczyk z torebki, po czym odkluczyłam dom. Od razu zaprowadziłam brata do pokoju, kładąc na łóżku. Sama poszłam do przedpokoju w celu ściągnięcia butów. Po wykonaniu tej czynności skierowałam się do kuchni. Byłam strasznie głodna. Zabrałam się, więc za zrobienie kanapek i przygotowaniu sobie czegoś do pica. Po 10 minutach wszystko miałam gotowe, po czym skierowałam się z jedzeniem do salonu. Tam oglądając jakiś  serial skonsumowałam je. Dochodziła godzina 17 00. Stwierdziłam, że potańczę  sobie na tarasie. Muszę się trochę rozruszać, przed jutrzejszym spotkaniem. Poszłam, więc do swojego pokoju, wybrałam luźne spodenki oraz -shirt Po przebraniu się w ten zestaw, udałam się na taras. Włączyłam jakiś podkład, z telefonu, po czym zaczęłam tańczyć. Byłam w swoim żywiole i czułam się świetnie. Zatańczyłam każdy układ jaki pamiętam ze szkoły. Po 2 godzinach, byłam już zmęczona. Wyłączyłam, więc muzykę i udałam się do łazienki w celu wzięcia prysznica. Zabrałam ze sobą czystą bieliznę oraz piżamę. Po rozebraniu się, weszłam pod bieżącą wodę. Umyłam dokładnie, każdą część ciała oraz włosy, po czym spłukałam z siebie zawartość piany. Po wyjściu owinęłam się ręcznikiem i zaczęłam wycierać. Gdy byłam już całkiem sucha założyłam bieliznę oraz piżamę. Rozczesałam jeszcze tylko włosy i byłam gotowa. Po wyjściu z łazienki udałam się do swojego pokoju. Tam odpaliłam laptopa i włączyłam tt. Z ciekawości weszłam na konto, jednego z członków One Direction. Harrego Stylesa. Moją uwagę przykuł jeden tweet, którego treść brzmiała: " Jutro pierwsza lekcja, z nową choreografką! Myślę, że będzie dobra zabawa! ". Po przeczytaniu tego, lekko się zaśmiałam. " Też mam nadzieję, że będzie fajnie" pomyślałam w duchu po czym, się wylogowałam i wyłączyłam laptopa. Wstałam z łóżka i udałam się do pokoju Charliego. Chciałam sprawdzić czy wszystko jest w porządku. Tak jak sądziłam, nadal spał. Przykryłam go więc  kocem i pocałowałam w czoło. Po wykonaniu tej czynności, wyszłam i udałam się do swojego pokoju, po czy położyłam się do łóżka  i momentalnie zasnęłam.

_________________________________________
Hmmm, co tu dużo pisać. Chciałabym, aby więcej osób wyraziło swoją opinie na temat tego bloga, a nie tylko 2 osoby, bo nie jestem pewna czy to co pisze jest serio dobre. Mam nadzieję, że przybędzie trochę tych komentarzy, a przede wszystkim wejść, bo strasznie malutko osób odwiedza mojego bloga, co mnie martwi :c No cóż, dziękuję tym osoba co to skomentowały i zapraszam do czytania :)
                             

niedziela, 15 grudnia 2013

Rozdział 1

Obudził mnie dźwięk spadających talerzy. " Ten znowu robi jajecznicę" pomyślałam  z uśmiechem na ustach. Przetarłam oczy i podniosłam się przechodząc do pozycji siedzącej. Leniwie się przeciągnęłam. Moją twarz dopadły świeże promienie słońca, był środek lata, więc to normalne z rana. Chwilę jeszcze posiedziałam, po czym wstałam z łóżka, udając się do szafy. Wybrałam przewiewną sukienkę w kwiaty i poszłam do łazienki. Tam obmyłam twarz, rozczesałam włosy, zostawiając je rozpuszczone i poszłam do kuchni. Tam zastałam mojego kochanego brata. Obejmując go od tyłu przywitałam się z nim.
-Dzień dobry Charlie.
-Dzień dobry siostra, kto ma ochotę na jajecznicę? - zapytał podając mi talerz.
-Dziękuję, jestem potwornie głodna. - zasiadłam do stołu i zabrałam się za jedzenie. Charlie dorobił jeszcze tylko herbatę dla nas obojga i dosiadł się. Gdy skończyliśmy jeść, ja wstałam i zaczęłam zmywać. Charlie poszedł do salonu oglądać telewizję. Po wykonaniu tych czynności, postanowiłam się do niego dosiąść. Wskakując na kanapę zapytałam :
-Co oglądamy?
-A co byś chciała?
-No najlepiej jakiś film. - odparłam.
-Zaraz, tylko musimy pogadać. - powiedział całkiem poważnie. Patrzałam na niego pytającym wzrokiem, po czym   odparłam :
-Więc słucham.
-Wiesz, jesteśmy w tym domu tylko we dwoje.
-No tak, wiem.
-Ale pracuję tylko ja. Przez ostatnie parę lat było okej, bo rodzina przysyłała nam pieniądze, ale teraz jesteśmy dorośli i musimy sobie sami radzić.
-Co chcesz przez to powiedzieć?
-Chcę powiedzieć, że przestaję wyrabiać się z rachunkami, nie starcza nam na  opłaty, więc musisz iść do pracy.- kamień spadł mi z serca. Myślałam, że to coś poważniejszego. Oczywiście, że pójdę do pracy, przecież jestem po szkole tańca, powinnam coś znaleźć.
-No dobrze, poszukam czegoś jeszcze dzisiaj. - odparłam  z uśmiechem.
-Dziękuję. To co oglądamy ?
- O włącz tą komedię. - wskazałam na pudełko. Charlie włączył płytę i zaczęliśmy oglądać. Obaj byliśmy miłośnikami tego rodzaju filmu, więc śmialiśmy się bez opamiętania. Gdy seans się skończył postanowiłam wyjść na miasto, przy okazji zrobić zakupy i z odrobiną szczęścia poszukać jakiejś pracy. Wstałam więc z kanapy i skierowałam się do przedpokoju, aby ubrać trampki. Gdy wykonałam tą czynność  poszłam jeszcze do pokoju, żeby się troszeczkę podmalować i zabrać torebkę. Wychodząc zauważyłam, że Charlie zasnął na kanapie. Cofnęłam się, więc aby zgasić telewizor, a przy okazji pocałować go w czoło. Po wyjściu, skierowałam się do centrum miasta, było to 10 minut drogi. Szłam sobie spacerkiem, nigdzie się nie spiesząc i delektując  promieniami słonecznymi. Czasami przystawałam, aby mocno zaczerpnąć świeżego powietrza. W końcu dotarłam na wielki plac, na środku którego stała wielka fontanna, a dookoła rozciągały się sklepy. W tym miejscu spędzałam dużo czasu z mamą. Tu bawiła się ze mną nad fontanną. Kiedyś powiedziała że mam wrzucić pieniążek na szczęście, zrobiłam to po czym zapytałam czemu ona nie wrzuca odpowiedziała wtedy : " Nasza rodzina jest moim największym szczęściem" i mnie mocno przytuliła. Gdy sobie przypomniałam te słowa, pojedyncza  łza spłynęła mi po policzku, delikatnie ją przetarłam po czym skierowałam się do sklepu z odzieżą. Nie miałam dużo pieniędzy przy sobie, ale chciałam przynajmniej pooglądać. Po wejściu moją uwagę przykuło ogłoszenie o treści: " Szukamy choreografa/fki tańca nowoczesnego, chętne osoby niech dzwonią pod numer : 356 777 690 ". "hej przecież to idealna praca dla mnie ja kocham tańczyć, mam to po mamie. Skończyłam szkołę tańca i byłam jedną z najlepszych uczennic". Po tych rozmyślaniach od razu zapisałam sobie numer telefonu i zabrałam się za przeglądanie ciuchów. Po godzinie, wyszłam i udałam się do sklepu spożywczego kupić potrzebne produkty. Gdy miałam już wszystko udałam się na plac, aby usiąść koło fontanny, stawiając torby z zakupami obok siebie zaczęłam bawić się wodą, po dziesięciu minutach tej relaksującej zabawy wstałam i tradycyjnie wrzuciłam pieniążek na szczęście. Zabrałam torby i udałam się w stronę domu. Tym razem szłam szybszym krokiem, ponieważ chciałam ugotować obiad dla mnie i dla Charliego. Doszłam w parę minut i stanęłam w progu drzwi, postawiłam torby i ściągnęłam buty. Po cichu przemieściłam się do kuchni, ponieważ Charlie jeszcze spał. Postawiłam na blat wszystkie produkty i zabrałam się za robienie obiadu, postanowiłam że będzie to rozgotowany zielony groszek, smażone jajka na tłustym bekonie oraz sos miętowy do mięs (jest to obiad typowo brytyjski dla jasności :> ). Zaczęłam od usmażenia jaj, potem wsypałam groszek do garnka i gotowałam. Robienie obiadów to nie jest moja mocna strona, jednak to było bardzo proste danie. Po trzydziestu minutach wszystko było gotowe, obie porcje polałam tylko sosem i postawiłam wszystko na stole. Chciałam iść obudzić Charliego, jednak ten łakomczuch sam się obudził.
-Ooo a co tak pysznie pachnie? - zapytał przecierając jeszcze oczy.
-Zrobiłam obiad. Siadaj. - odparłam pokazując na krzesło.
- Z chęcią, dziękuję.
- Nie ma za co. - nalałam jeszcze tylko soku pomarańczowego i dosiadłam się do brata. Po zjedzeniu wszystkiego siedzieliśmy jeszcze i rozmawialiśmy, po czym powiedziałam:
- Widziałam ogłoszenie, że poszukują choreografa tańca nowoczesnego. Zapisałam sobie numer.
- To super ! Bardzo się cieszę, nadajesz się do tego.
- No mam nadzieję. Chodzenie do  szkoły tańca nie poszło przecież na marne. - zaśmiałam się.
-Oczywiście, że nie. To kiedy zadzwonisz ?
- Jutro z samego rana. - powiedziałam po czym wstałam z miejsca.
-Ej, a co ty robisz? - zapytał Charlie.
- No chcę pozmywać po obiedzie.
-Zostaw, ja to zrobię ty idź się przebrać w coś praktyczniejszego, zabieram cię na wycieczkę rowerową.- odparł zbierając naczynia ze stołu.
- O to fajnie, dziękuję. - po tych słowach zniknęłam za drzwiami kuchni, po czym udałam się do swojego pokoju. Wyciągnęłam z szafy krótkie spodenki i bluzkę na ramiączkach <klik>. Szybko się przebrałam, związałam włosy w stabilnego kucyka i zawiązałam sobie bejsbolówkę w pasie. Gdy szłam ubrać buty, Charlie również wykonywał tą czynność. Obaj wyszliśmy z domu, zakluczając go za sobą. Rowery stały oparte o płot, ponieważ często robimy sobie takie wycieczki. Wychodząc poza bramkę i wsiadając na pojazdy Charlie powiedział :
-Tym razem wybrałem inną trasę, pojedziemy dookoła miasta, taką ścieżką i wyjedziemy obok studia nagrań.
-No okej, ale czemu nigdy tamtędy nie jeździliśmy? - zapytałam.
-Bo tam jeździłem z tatą i to było takie nasze miejsce, a teraz chcę z tobą tam jechać.
-Cieszę się. Więc jedźmy. - odparłam po czym, odepchnęłam się od ziemi i zaczęłam jechać. Charlie zrobił to samo i rozpoczęliśmy naszą przejażdżkę. Przez całą drogę, rozmawialiśmy, praktycznie o wszystkim, o rodzicach, o pracy, o naszej przyszłości. Po półtorej godzinie, zbliżaliśmy się do wielkiego studia, chciałam zobaczyć je z bliska. Niestety, dookoła studia było pełno piszczących dziewczyn, w różnym wieku.
- A co to ma być? - zapytałam zdziwiona.
- Wybraliśmy zły moment, widocznie jakiś zespół nagrywał tu piosenki, a fani szybko się o tym dowiedzieli.
- Szkoda, innym razem tu przyjedziemy.- odparłam, po czym obróciłam rower.
-No szkoda, szkoda. A ty nie znasz tego zespołu?
-Nie wiem czy znam, nie widać ich przez ten tłum. -powiedziałam i odepchnęłam się od ziemi rozpoczynając jazdę. Charlie wykonał tą samą  czynność i tym sposobem udaliśmy się w drogę powrotną. Byłam lekko zła, że akurat teraz ten zespół musiał się zjawić, jednak szybko mi przeszło. Tym razem droga dłużyła się w nieskończoność. Odczuwałam zmęczenie i parę razy przystawaliśmy. Po dwóch godzinach dojechaliśmy na miejsce, po odstawieniu rowerów poszłam odkluczyć dom. Szybko ściągnęłam buty i poszłam do swojego pokoju. Wzięłam czystą bieliznę, wyciągnęłam piżamę i udałam się do łazienki, aby wziąć  orzeźwiający prysznic. Po wykonaniu tej czynności wyszłam i szybko, ale dokładnie się wytarłam, a potem ubrałam. Dochodziła godzina 21 00, więc poszłam do salonu. Tam włączyłam sobie telewizor i zaczęłam oglądać jakiś serial. Charlie zaraz po mnie, również poszedł pod prysznic, a po wyjściu zrobił kolację. Zjedliśmy przed telewizorem. Nie miałam ochoty na komedię więc zabrałam naczynia, pomyłam je i udałam się do swojego pokoju, przy okazji całując Charliego w policzek na pożegnanie. Po tym wyczerpującym dniu, od razu zasnęłam z myślą, że czeka mnie jutro ważny dzień.

sobota, 14 grudnia 2013

Prolog

Charytatywny bieg na dwa kilometry..... "robisz to dla swoich rodziców Mandy " , mówiłam sobie przed linią startu, "uda ci się, już przez 2 lata choroba się nie odzywała ". Biegnę dla tych którzy tak jak moi rodzice walczą z rakiem , tyle że oni przegrali...Nie poddawali się za co ich bardzo podziwiam ,a le przegrali... nie udało się.... Minęło już 9 lat od ich śmierci, jednak nadal łzy napływają mi do oczu gdy sobie o nich pomyślę. Do dziś się zastanawiam jak to się stało że obaj byli chorzy na tą przeklętą chorobę a  ja i mój brat nie. To dziwne , ale to już przeszłość, liczy się to co jest teraz , a ja właśnie teraz chcę zrobić coś dobrego, coś z czego moi rodzice będą dumni. Startuje 35 osób, w tym ja. Wszyscy już byliśmy gotowi , czekając tylko na słowo "START". Po paru sekundach , stanął facet z zieloną flagą:
-Gotowi... do startu..... START! - zielona flaga została skierowana ku ziemi, po czym wszyscy zaczęliśmy bieg. Zaczęłam spokojnie, w końcu to 2 kilometry , muszę oszczędzać siły. Z czasem biegłam coraz szybciej i szybciej. Po przebiegnięciu 1,5 kilometra przyspieszyłam jeszcze bardziej , wyprzedzając wiele osób. Gdy opuszczały mnie siły, myślałam sobie dlaczego biegnę i dla kogo , to była świetna motywacja. Widziałam już linię mety, dopiero po paru sekundach zorientowałam się że jestem pierwsza. Byłam mega szczęśliwa. Zaczął się mój sprint. W końcu przerwałam wstęgę, która oznaczała metę. Miałam jeszcze siłę aby skakać  z radości, a mój brat szybko do mnie przybiegł i wziął mnie na ręce obracając dookoła, gdy mnie postawił zaczęło mi się coraz ciężej oddychać , po paru sekundach kompletnie nie mogłam złapać oddechu " co? jak to ? przecież minęły dwa lata..." Spojrzałam na Charliego, ze łzami i strachem w oczach.
- Nie mam jej.... nie myślałem że ataki astmy mogą powrócić po tak długim czasie... nie mam jej- wciąż to powtarzał, ktoś zadzwonił po pogotowie,  na szczęście szpital był nie daleko i szybko mnie zabrali. Już w karetce dano mi pompkę, gdy jej zażyłam od razu poczułam ulgę, nareszcie mogłam oddychać.                                                       -10 minut później łóżko szpitalne-
Byłam kompletnie wyczerpana. Klatka piersiowa jeszcze mnie bolała, jednak już nie tak bardzo jak parę minut temu. Kompletnie zapomniałam że wygrałam  ten bieg , byłam z siebie dumna mimo tego że mogłam umrzeć. Nie boję się śmierci, przecież każdego z nas to czeka. Jednak przestraszyłam się tego napadu , nigdy jeszcze nie miałam tak silnej astmy.... Nagle ktoś zapukał do drzwi:
-Proszę. - odpowiedziałam. Był to Charlie.
-Hej siostra. Jak się czujesz?
-Lepiej, a ty ?
-Jestem jeszcze roztrzęsiony , źle mi z tym że nie zabrałem twojej pompki przecież mogłem to przewidzieć.
-Nie obwiniaj się, żadne z nas nie wiedziało że choroba może powrócić.- pogłaskałam go po ramieniu.- Już wszystko jest dobrze.
-Ale ja nawet nie próbowałem ci pomóc, nie zadzwoniłem po karetkę!- w jego oczach zobaczyłam łzy.
-Ale byłeś w szoku! Ja to rozumiem i nie jestem zła, naprawdę.-zapadła cisza. Po paru minutach zapytałam z czystej ciekawości :
-Ej w takim razie kto zadzwonił po karetkę ?
- Wiesz Mandy, nie zbyt pamiętam.
- No okej , rozumiem. - lekko się rozczarowałam.
-Ej co jest ?
-Oj no bo chciałam go znaleźć i podziękować za uratowanie mi życia - odparłam.
-Siostra, jeszcze go znajdziesz, nie martw się.
-No mam nadzieję, musiał to być bardzo dobry człowiek - powiedziałam z lekkim uśmiechem.
-Na pewno, a teraz się prześpij, ja pójdę do kawiarenki coś zjeść, tobie też przyniosę.
-Dziękuję - odparłam, a Charlie zniknął za drzwiami pomieszczenia. Przewróciłam się na drugi bok i od razu zasnęłam.
                                              -dwie godziny później-
-Mandy, Mandy obudź się.- czułam jak ktoś szarpie mnie za ramie, od razu otworzyłam oczy.
- O Charlie ! Masz coś dla mnie ? - byłam bardzo głodna, więc miałam nadzieję, że coś dla mnie przyniósł.
-No oczywiście, proszę. - podał mi do ręki kanapkę. Kiwnęłam tylko głową na znak podziękowania i zabrałam się za konsumowanie jedzenia.
-Rozmawiałem z lekarzem. - nagle powiedział Charlie.
- I? Wszystko jest okej? - zapytałam.
-Tak. Zaraz powinna przyjść pielęgniarka, sprawdzi jeszcze, czy wszystko gra i da ci wypis.
- Oo to super, już mi się nie chce tu siedzieć - odparłam z uśmiechem. Tak jak Charlie powiedział, tak pielęgniarka przyszła po paru minutach, sprawdziła jeszcze coś i dała mi wypis. Z uśmiechem na ustach wstałam z łóżka i zabrałam swoje rzeczy. Charlie wyszedł wcześniej żeby odpalić samochód, gdy wyszłam ze szpitala skierowałam się w stronę parkingu. Słońce rozświetliło mi twarz. Pogoda była piękna, że aż chciało się żyć. Charlie już na mnie czekał. Wsiadłam więc do auta i odjechaliśmy. Przez całą drogę, tak jak zawsze słuchaliśmy radia. Po dziesięciu minutach byliśmy na miejscu.
Nasz dom nie był nie wiadomo jaki. Był mały, z poddaszem lecz bardzo go lubiłam, bo to właśnie tu się wychowałam, właśnie tu spędziłam swoje dzieciństwo z Charliem i rodzicami. W środku domu było skromnie, ale za to przytulnie i miło. Wyszłam z samochodu, a Charlie podał mi klucze, ponieważ sam jechał na nocną zmianę do pracy. W parę sekund znalazłam się u progu drzwi. Zdjęłam buty i od razu poszłam do swojego pokoju. Chciałam się umyć, więc wyciągnęłam z szuflady czystą bieliznę i dres. Udałam się do łazienki, napuściłam wodę do wanny i po rozebraniu się weszłam czując ogromną ulgę. Bez pośpiechu umyłam każdą część ciała i włosy po czym się starannie opłukałam. Po wyjściu wytarłam się ręcznikiem, ubrałam, rozczesałam  włosy i byłam gotowa. Poszłam do pokoju i odpaliłam laptopa. Włączyłam tt oraz fb, nic ciekawego się nie działo, oprócz tego, że każdy gratulował mi wygranej. Kompletnie wyleciało mi to z głowy, byłam z siebie ogromnie dumna i wierzę, ze rodzice też by byli. Chwilę jeszcze posiedziałam, po czym wyłączyłam wszystko i poszłam do salonu żeby obejrzeć jakiś film. Położyłam się owijając kocem i zaczęłam oglądać jakąś komedie. Gdy film się skończył spojrzałam na zegar,  dochodziła godzina 22 00, więc poszłam do swojego pokoju i od razu położyłam się spać.
___________________________________________
Już kiedyś pisałam bloga, ale nie wyszło. Trudno :( Po długim czasie, z powrotem do tego wróciłam i mam nadzieję, że będzie się podobało : D
Szablon by S1K