wtorek, 11 lutego 2014

Rozdział 3


Tym razem ustawiłam sobie budzik, który zadzwonił o 6 30, więc miałam jeszcze chwilę, aby poleżeć.  Cały czas myślałam, o dzisiejszym dniu. Przyznaję, że zaczęłam się stresować. Chciałam żeby wszystko się udało, żeby  każdy był zadowolony, a przede wszystkim żeby ONI mnie polubili. O to bałam się najbardziej. Chciałam żeby była między nami współpraca, żebyśmy się nie kłócili i rozumieli. Ale nic nie mogło mi tego zapewnić. Miałam już dość myślenia o tym wszystkim, ponieważ stresowałam się coraz bardziej.  Wstałam więc z łóżka i udałam się do łazienki, tam obmyłam twarz pod bieżącą wodą, po czym dokładnie wytarłam. Wychodząc zauważyłam że Charlie siedzi w kuchni. Poszłam więc do niego ciepło się witając:
-Hej braciszku. I jak tam?
-Mam cholernego kaca. Podasz mi mleko? - odparł, opierając się o blat.
-Jasne.- otworzyłam, więc lodówkę i wyciągnęłam karton, nalewając zawartość do szklanki. - Proszę. - powiedziałam, stawiając szkło na blacie, równocześnie dosiadając się.
-Dzięki. - odparł, wypijając duszkiem zawartość.
-Dobra, ja idę umyć włosy i się ubrać. - powiedziałam wstając z krzesła . - A ty weź sobie jakąś witaminę to pomoże.
-Dobra wezmę, dzięki. - odparł, a ja zniknęłam za drzwiami kuchni. Udałam się prosto do łazienki. Tam umyłam dokładnie włosy, po czym spłukałam i dokładnie wytarłam. Sądziłam, że nie wyschną mi na czas, więc je lekko podsuszyłam. Po wykonaniu tych czynności, poszłam do swojego pokoju. Przebrałam się w leginsy i dłuższą bluzkę na ramiączkach. Do torby spakowałam, wodę, telefon i inne drobiazgi.  Podmalowałam się jeszcze, po czym udałam się do przedpokoju w celu ubrania trampek. Gdy byłam już gotowa, spojrzałam na zegar, dochodziła godzina 7 40. "Nie uda mi się dojść tam na szans! " pomyślałam, po czym zaczęłam panikować. W ostateczności zawołałam Charliego:
- Co jest? - zapytał.
-Nie zdążę! Charlii nie zdążę!- krzyknęłam .
- Spokojnie ja cię zawiozę. - powiedział.
-Okej czekam w samochodzie, śpiesz się. -Po paru sekundach, biegł już w stronę pojazdu, zakluczając za sobą drzwi.
-Szybko odpalaj! - krzyknęłam, cała się trzęsąc.
-Ej Mandy, spokoje już ruszamy. - odpowiedział, patrząc na mnie wzrokiem mówiącym " opanuj się! ". Po tych słowach byłam już cicho. Starałam się wyrównać oddech. Punktualnie o godzinie 8 00, byliśmy na miejscu. Zgrabnym i szybkim ruchem wydostałam się z auta, żegnając się z Charliem. Wbiegłam do wielkiego budynku, zdyszana a jednocześnie bardzo zestresowana. Zanim podeszłam do sekretarki, uspokoiłam swój oddech i poprawiłam ciuchy, bo wyglądałam jakbym uciekała przed jakimś potworem. Całkiem zapomniałam o tym, że mam astmę i po takim biegu mogłabym dostać ataku. Tak się jednak nie stało. Na szczęście. Gdy skierowałam się w stronę kobiety stojącej za biurkiem, zobaczyłam, że z długiego korytarza wyłania się znajoma mi twarz.
- Ooo dzień dobry pani Mandy! - powiedział przyspieszając kroku. Był to pan Higgins.
-Dzień dobry! - odpowiedziałam podając mu dłoń.
-A więc chodźmy. - powiedział, po czym ruszył przed siebie. - Pokażę ci gdzie co jest.
- Dobrze już idę. - odparłam ruszając za nim. Szliśmy tym samym korytarzem, którym przyszedł. Po obu stronach było pełno drzwi. Spokojnie tłumaczył mi gdzie co jest. I tak będę miała trudności z zapamiętaniem tych pomieszczeń, ale jakoś sobie poradzę. Na samym końcu skręciliśmy w prawo. Tam znajdowały się już większe drzwi. Serce zaczęło mi bić szybciej, bo wiedziałam że "to już tu".
- Jesteśmy na miejscu. Za tymi drzwiami jest wielka sala. Tutaj chłopaki głównie ćwiczą i grają w piłkę nożną. Zdarza się, że śpiewają ale to rzadko. Jesteś gotowa? Możemy wejść? - zapytał. Wiedziałam, że mu się śpieszy jednak nie okazywał tego. Grzecznie czekał na moją odpowiedź. Chwilę się wahałam, ale wzięłam głęboki wdech i powiedziałam:
- Tak jestem gotowa.
-Świetnie, tylko uprzedzam że może tam być lekki chaos.- uśmiechnęłam się tylko, po czym on otworzył drzwi i wskazał gestem ręki abym weszła. Po przekroczeniu progu, pierwsze co rzuciło mi się w oczy to blondyn, który biegał na ..... samych majtach! Zrobiłam wielki wyszczerz z wrażenia. Nigdy się z czymś takim nie styknęłam. Nawet Charlie nigdy nie chodził po domu w samych majtkach. Zastanawiało mnie dlaczego nie jest ubrany. Dopiero gdy się otrząsnęłam z tego widoku, zobaczyłam loczka, który trzymał w ręku białą koszulę oraz mulata, który uciekał z czarnymi spodniami. Obstawiałam, że to oni go rozebrali " do rosołu" i uciekli. Za to jeszcze dwaj inni szatyni kukali się ze śmiechu na posadzce. Pan Higgins się nie mylił. To był konkretny chaos." Może to nie są wcale tacy sztywniacy, za jakich ich miałam". Pomyślałam uśmiechając się sama do siebie. Przez około dwie minuty pan Higgins starał się ich uspokoić, bez skutku. Dopiero gdy powiedział:
- Mamy gościa, może trochę kultury co?- chłopaki automatycznie skierowali wzrok na mnie. Poczułam się niezręcznie, więc  spuściłam wzrok. Ci dwaj jak poparzeni wstali z ziemi i znaleźli się zaraz obok swojego menadżera. Loczek i mulat szybkim ruchem oddali blondynowi ciuchy, a ten szybko się ubrał. Gdy obserwowałam co się dzieje, nie mogłam powstrzymać śmiechu, z każdą chwilą mój uśmiech się powiększał, na darmo próbowałam zachować powagę. Gdy wszyscy byli już gotowi, stanęli naprzeciwko mnie w rządku. Czułam się jak jakaś ważna osoba, a wcale nią nie byłam. Nie lubiłam być w centrum uwagi. To mnie krępowało. Po chwili pan Higgins powiedział:
-A więc to jest Louis Tomlinson- wskazał na jednego z tych, którzy kulali się ze śmiechu- to jest Liam Payne- wskazał na jego towarzysza- to Harry Styles- przedstawił loczka- ten blondyn to Niall Horan, a ten ostatni to Zayn Malik. - Wszyscy zgodnym chórkiem przywitali się ze mną. Gdy chciałam również się przedstawić, pan Paul powiedział:
-Chłopaki, a to jest Mandy Carter, będzie waszą choreografką.
-Cześć. - powiedziałam z uśmiechem. Wszyscy wpatrywali się we mnie jak w obrazek, tylko Zayn patrzał się na mnie jak by zobaczył ducha. Zaczęło mnie to krępować, więc zapytałam go wprost:
- Czy coś nie tak?- mulat szybko się otrząsł i powiedział przez zęby:
-Nie, nie wszystko okej.
- Dobra, poznaliście się więc ja już pójdę.Rozgość się Mandy- wtrącił się pan Higgins.
-Dziękuję. -odpowiedziałam.
-A wy chłopaki, zachowujcie się i nie wykończcie mi dziewczyny. - powiedział śmiejąc się.
-Możesz być spokojny Paul. - wtrąci Harry, uśmiechając się.
-No mam nadzieję. Dobra idę, do zobaczenia dzieciaki. - odpowiedział, po czym zniknął za drzwiami. Nie zdążyliśmy mu nawet odpowiedzieć. Zapadła niezręczna cisza. Wiedziałam jednak, że jako ich choreografka powinnam coś powiedzieć. " Nie masz się czego wstydzić, przecież to twoja praca" pomyślałam. Od razu zrobiło mi się lepiej, więc powiedziałam z uśmiechem:
-Dobra chłopaki, na początek mam małą prośbę. Chcę abyście wykonywali moje polecenia i mieli do mnie szacunek. Da się załatwić?
-Jasne! - powiedzieli równo.
-Super, więc idźcie się przebrać i zrobimy rozgrzewkę. - powiedziałam, po czym usiadłam na krześle a wszyscy poszli wykonać moje polecenie. No prawię wszyscy. Zayn był już w dresach,więc podszedł do mnie dosiadając się. Spojrzałam na niego kontem oka. Ten również się na mnie patrzał, więc gdy nasze oczy się spotkały, szybko odwróciliśmy wzrok w przeciwne strony. Była to trochę dziwna sytuacja, parsknęłam śmiechem. Jak na złość przypomniał mi się jeszcze początkowy obraz, więc tym bardziej zaczęłam się śmiać. Mulat spojrzał na mnie z uśmiechem:
-Z czego się śmiejesz?- po usłyszeniu jego męskiego, a zarazem czystego głosu od razu się opanowałam.
-Z niczego, coś mi się przypomniało i tyle. - odpowiedziałam z uśmiechem. Po raz kolejny spojrzeliśmy na siebie. Strasznie mnie to krępowało, więc gdy zobaczyłam resztę chłopaków, od razu wstałam ze swojego miejsca i skierowałam się w ich stronę.
-Dobra chłopaki. Zacznijmy rozgrzewkę. - po tych słowach, zaczęłam wydawać im polecenia. Wszystko wykonywali starannie i sumiennie, czasami tylko jeden drugiego popychał, ale nie przeszkadzało mi to. Przynajmniej była luźna atmosfera.
Kiedy zrobiliśmy sobie przerwę, by napić się wody i odpocząć poprosiłam ich by pokazali co umieją. Jako pierwszy wyrwał się Niall. Kazałam mu, więc stanąć na środku parkietu i zaprezentować swoje ruchy. Z resztą chłopaków usiedliśmy na krzesłach. Traktowałam to bardzo poważnie, ale oni cały czas śmiali się pod nosem. Gdy blondyn był już gotowy, pokazałam twierdząco głową, że może zaczynać. To co zaczął wyprawiać, nie nazwałabym nawet tańcem<klik>. W zasadzie nie wiem co to było. Wszyscy zaczęli się głośno śmiać, oprócz mnie. Uraziła mnie jego postawa. Sądziłam, że traktują mnie poważnie, a tak naprawdę uważają, że to w ogóle nie jest praca, tylko zwykła zabawa. Przynajmniej ja tak to zrozumiałam. Wstałam, więc z miejsca, wzięłam torbę i skierowałam się w stronę drzwi. Gdy już miałam wychodzić usłyszałam... no właśnie nic nie słyszałam. Tylko ciężkie oddechy całej piątki. Odwróciłam się, aby zobaczyć dlaczego nagle wszystko ucichło. Chłopaki siedzieli na podłodze  wlepiając swoje oczy w moją osobę. Tym razem się nie speszyłam. Byłam za bardzo wściekła. Nie chciałam na nich krzyczeć, bo to nie w moim stylu. Wzięłam więc głęboki wdech i powiedziałam:
-Jeżeli uważacie, że to co robię jest nic nie warte i śmieszne, to ja się zmywam. Dzięki, że byliście szczerzy i pokazaliście co tak naprawdę myślicie. Znajdźcie sobie kogoś innego, ja nie będę się męczyć. Cześć. - czułam, że łzy napływają mi do oczu, nie chciałam jednak pokazać, że mnie to zabolało, mimo tego, że tak właśnie było. Opuściłam szybko pomieszczenie, kierując się w stronę wyjścia. Gdy całkowicie wyszłam z budynku, skierowałam się w stronę ławki. Musiałam usiąść, i trochę odreagować. " Nie będą mnie żadne gwiazdunie obrażać. Znam swoją godność i wiem, że to co robię jest ciężką pracą. " pomyślałam w duchu. To mi odrobinę pomogło, ale nadal czułam się źle. W pewnym momencie usłyszałam, że ktoś mnie woła. Odwracając głowę,  modliłam się tylko by to nie był któryś z nich. Na szczęście był to pan Paul. Gdy znalazł się naprzeciwko mnie zapytał:
-A co ty tu robisz? Nie powinnaś z nimi ćwiczyć?
-To się nie uda. Oni nie traktują moją pracę poważnie, nie chcę pracować z takimi ludźmi. - powiedziałam przez zęby.
-To znaczy, że chcesz odejść?- zapytał drżącym głosem. Te słowa dały mi do myślenia. Z jednej strony sprawili mi przykrość, ale za to z drugiej całkiem nieźle się dogadywaliśmy, a po za tym potrzebowałam tej pracy. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Zdecydowałam się jednak na  słowa:
- Czy mogłabym przyjść tu jutro, o tej samej godzinie co dzisiaj i odpowiedzieć panu na to pytanie? Muszę się porządnie zastanowić.
-Jasne nie ma problemu. Przepraszam cię za nich i obiecuję, że wyjaśnię z nimi tą sprawę. Mam nadzieję, że nie odejdziesz.
-Zastanowię się. Do widzenia. - powiedziałam wstając z ławki.
-Do widzenia. - odpowiedział kierując się w stronę budynku. Nie chciałam dzwonić po Charliego, ponieważ na pewno jeszcze pracował. Postanowiłam, więc przejść się. Idąc w stronę domu, cały czas myślałam o tym czy zostać, czy odejść. " A może to ty zareagowałaś zbyt ostro? Musisz liczyć się z tym, że oni mają inne poczucie humoru i tak naprawdę nie mieli zamiaru cię obrazić ". pomyślałam. W zasadzie tak mogło być, ale to nie zmienia faktu, że mogli najpierw pomyśleć a potem zrobić. Nie mają przecież pięciu lat. Droga minęła mi dość szybko. Po odkluczeniu domu, weszłam do przedpokoju w celu ściągnięcia butów.Gdy wykonałam tą czynność, poszłam pod prysznic. Zimna woda spływała po moim, ciele a ja poczułam się lepiej. Po umyciu każdej części cała, wyszłam owijając się ręcznikiem. Szybko przemieściłam się do swojego pokoju, po założeniu czystej bielizny, zajrzałam do szafy. Zdecydowałam się na krótkie spodenki i top. Po ubraniu się, rozczesałam włosy lekko podsuszając. Dochodziła godzina 12 00. Poczułam burczenie w brzuchu. Od rana piłam tylko wodę, wiec skierowałam się do kuchni. Tam zabrałam się za robienie jajecznicy. Po sporządzeniu posiłku, zabrałam je do salonu. Jedząc usłyszałam  dzwonek do drzwi. Szybko wytarłam twarz, po czym pobiegłam w ich stronę. Po  otworzeniu drzwi moim oczom ukazał się.....

________________________________________________________
Co tu dużo pisać..... wstawiłam ten rozdział z czystej nudy, bo miałam napisany. Nie będę już pisać, bo to jednak nie dla mnie Paa :)

1 komentarz:

  1. Rozdział świetny, chłopaki troszkę przesadzili, no ale jak to oni :) Tzn, że następnego rozdziału nie będzie? Czy jak mamy rozumieć zdanie "Nie będę już pisać, bo to jednak nie dla mnie Paa"

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K