-Gotowi... do startu..... START! - zielona flaga została skierowana ku ziemi, po czym wszyscy zaczęliśmy bieg. Zaczęłam spokojnie, w końcu to 2 kilometry , muszę oszczędzać siły. Z czasem biegłam coraz szybciej i szybciej. Po przebiegnięciu 1,5 kilometra przyspieszyłam jeszcze bardziej , wyprzedzając wiele osób. Gdy opuszczały mnie siły, myślałam sobie dlaczego biegnę i dla kogo , to była świetna motywacja. Widziałam już linię mety, dopiero po paru sekundach zorientowałam się że jestem pierwsza. Byłam mega szczęśliwa. Zaczął się mój sprint. W końcu przerwałam wstęgę, która oznaczała metę. Miałam jeszcze siłę aby skakać z radości, a mój brat szybko do mnie przybiegł i wziął mnie na ręce obracając dookoła, gdy mnie postawił zaczęło mi się coraz ciężej oddychać , po paru sekundach kompletnie nie mogłam złapać oddechu " co? jak to ? przecież minęły dwa lata..." Spojrzałam na Charliego, ze łzami i strachem w oczach.
- Nie mam jej.... nie myślałem że ataki astmy mogą powrócić po tak długim czasie... nie mam jej- wciąż to powtarzał, ktoś zadzwonił po pogotowie, na szczęście szpital był nie daleko i szybko mnie zabrali. Już w karetce dano mi pompkę, gdy jej zażyłam od razu poczułam ulgę, nareszcie mogłam oddychać. -10 minut później łóżko szpitalne-
Byłam kompletnie wyczerpana. Klatka piersiowa jeszcze mnie bolała, jednak już nie tak bardzo jak parę minut temu. Kompletnie zapomniałam że wygrałam ten bieg , byłam z siebie dumna mimo tego że mogłam umrzeć. Nie boję się śmierci, przecież każdego z nas to czeka. Jednak przestraszyłam się tego napadu , nigdy jeszcze nie miałam tak silnej astmy.... Nagle ktoś zapukał do drzwi:
-Proszę. - odpowiedziałam. Był to Charlie.
-Hej siostra. Jak się czujesz?
-Lepiej, a ty ?
-Jestem jeszcze roztrzęsiony , źle mi z tym że nie zabrałem twojej pompki przecież mogłem to przewidzieć.
-Nie obwiniaj się, żadne z nas nie wiedziało że choroba może powrócić.- pogłaskałam go po ramieniu.- Już wszystko jest dobrze.
-Ale ja nawet nie próbowałem ci pomóc, nie zadzwoniłem po karetkę!- w jego oczach zobaczyłam łzy.
-Ale byłeś w szoku! Ja to rozumiem i nie jestem zła, naprawdę.-zapadła cisza. Po paru minutach zapytałam z czystej ciekawości :
-Ej w takim razie kto zadzwonił po karetkę ?
- Wiesz Mandy, nie zbyt pamiętam.
- No okej , rozumiem. - lekko się rozczarowałam.
-Ej co jest ?
-Oj no bo chciałam go znaleźć i podziękować za uratowanie mi życia - odparłam.
-Siostra, jeszcze go znajdziesz, nie martw się.
-No mam nadzieję, musiał to być bardzo dobry człowiek - powiedziałam z lekkim uśmiechem.
-Na pewno, a teraz się prześpij, ja pójdę do kawiarenki coś zjeść, tobie też przyniosę.
-Dziękuję - odparłam, a Charlie zniknął za drzwiami pomieszczenia. Przewróciłam się na drugi bok i od razu zasnęłam.
-dwie godziny później-
-Mandy, Mandy obudź się.- czułam jak ktoś szarpie mnie za ramie, od razu otworzyłam oczy.- O Charlie ! Masz coś dla mnie ? - byłam bardzo głodna, więc miałam nadzieję, że coś dla mnie przyniósł.
-No oczywiście, proszę. - podał mi do ręki kanapkę. Kiwnęłam tylko głową na znak podziękowania i zabrałam się za konsumowanie jedzenia.
-Rozmawiałem z lekarzem. - nagle powiedział Charlie.
- I? Wszystko jest okej? - zapytałam.
-Tak. Zaraz powinna przyjść pielęgniarka, sprawdzi jeszcze, czy wszystko gra i da ci wypis.
- Oo to super, już mi się nie chce tu siedzieć - odparłam z uśmiechem. Tak jak Charlie powiedział, tak pielęgniarka przyszła po paru minutach, sprawdziła jeszcze coś i dała mi wypis. Z uśmiechem na ustach wstałam z łóżka i zabrałam swoje rzeczy. Charlie wyszedł wcześniej żeby odpalić samochód, gdy wyszłam ze szpitala skierowałam się w stronę parkingu. Słońce rozświetliło mi twarz. Pogoda była piękna, że aż chciało się żyć. Charlie już na mnie czekał. Wsiadłam więc do auta i odjechaliśmy. Przez całą drogę, tak jak zawsze słuchaliśmy radia. Po dziesięciu minutach byliśmy na miejscu.
Nasz dom nie był nie wiadomo jaki. Był mały, z poddaszem lecz bardzo go lubiłam, bo to właśnie tu się wychowałam, właśnie tu spędziłam swoje dzieciństwo z Charliem i rodzicami. W środku domu było skromnie, ale za to przytulnie i miło. Wyszłam z samochodu, a Charlie podał mi klucze, ponieważ sam jechał na nocną zmianę do pracy. W parę sekund znalazłam się u progu drzwi. Zdjęłam buty i od razu poszłam do swojego pokoju. Chciałam się umyć, więc wyciągnęłam z szuflady czystą bieliznę i dres. Udałam się do łazienki, napuściłam wodę do wanny i po rozebraniu się weszłam czując ogromną ulgę. Bez pośpiechu umyłam każdą część ciała i włosy po czym się starannie opłukałam. Po wyjściu wytarłam się ręcznikiem, ubrałam, rozczesałam włosy i byłam gotowa. Poszłam do pokoju i odpaliłam laptopa. Włączyłam tt oraz fb, nic ciekawego się nie działo, oprócz tego, że każdy gratulował mi wygranej. Kompletnie wyleciało mi to z głowy, byłam z siebie ogromnie dumna i wierzę, ze rodzice też by byli. Chwilę jeszcze posiedziałam, po czym wyłączyłam wszystko i poszłam do salonu żeby obejrzeć jakiś film. Położyłam się owijając kocem i zaczęłam oglądać jakąś komedie. Gdy film się skończył spojrzałam na zegar, dochodziła godzina 22 00, więc poszłam do swojego pokoju i od razu położyłam się spać.
___________________________________________
Już kiedyś pisałam bloga, ale nie wyszło. Trudno :( Po długim czasie, z powrotem do tego wróciłam i mam nadzieję, że będzie się podobało : D
Podoba mi się i czekam na więcej! :)
OdpowiedzUsuń